Nasza historia cz. 4

I mamy rok 2020,to był bardzo udany rok, mimo tego co było wokół nas. Boję się, że z każdym kolejnym zapisanym słowem w tym miejscu zacznę dużo rzeczy zapominać, a było tyle istotnych dla mnie momentów, tak ważnych, że pominięcie ich w opisie naszej historii jest bardzo nie na miejscu. Ale piszę dalej... Mamy luty 2020 i jest kolejna nasza wielka impreza firmowa, na którą oczywiście jedziemy razem. Zawsze razem, słowo razem jest tak naprawdę kluczowe we wszystkich tych latach. Już podczas jazdy do hotelu, w samochodzie ilość śmiechu jest ogromna, dojeżdżamy na miejsce, każde idzie do swojego pokoju. Pierwsza część spotkania to prezentacje, a my znowu razem, razem siedzimy, razem rozmawiamy wszystko jest razem. Czas się przygotować na kluczową imprezę. Pamiętam jaka byłam zawiedziona, że posadzili nas przy oddzielnych stołach. Stoły były obok siebie, ale to nie to samo. Cały czas się uśmiechaliśmy do siebie i szukaliśmy wzrokiem siebie nawzajem. Po części oficjalnej już siedzisz obok mnie, słyszę Twój śmiech... Uwielbiam to jak się śmiejesz, szczerze i głośno. I zaczynają się tańce. Jest inaczej niż rok temu. Ja piję dużo mniej, bo już wiem, że Ty nie dasz rady jutro prowadzić auta i ja będę musiała wracać. Pilnujesz się, nie wiem jak to określić ale jest trochę inaczej. Rok temu był ogień i cały świat nie istniał. Teraz wszystkiego jest mniej. Mimo to i tak jesteśmy razem. Odprowadzam Cię do pokoju, An. Cię przejmuje, a ja zgaranian Twoje rzeczy i chowam u siebie w pokoju. W sumie to tak już bedzie zawsze, zawsze muszę pilnować Ciebie i tego co akurat w danym dniu masz przy sobie. Następnego dnia rano schodzę do Was, sprawdzić czy żyjecie... Wyglądasz bardo źle i bardo cierpisz. Do naszego powrotu dołącza A. Impreza w aucie jest chyba jeszcze lepsza niż była wczoraj na przyjęciu. Ja prowadzę a Wy dobitnie leczycie kaca. To był super powrót, super czas! Wtedy po raz pierwszy zabierasz mnie do swojego nowego domu, jeszcze nie był do końca ukończony. Widzę jaki dumny jesteś z tego co zrobiłeś, ile pracy włożyłeś w ten projekt. Byłam zachwycona tym domem i tym, że chciałeś się podzielić czymś takim ze mną. W tym dniu odwożę Cię do domu, zabieram Twój samochód i biorę do prania Twoja białą koszulę... Żeby Twoja jej nie widziała, żeby nie widziała mojej szminki... Zdecydowanie jestem za niska. Miesiąc później jesteśmy już zamknięci w domach i tak zaczynamy pracować. Cały ten czas tak naprawdę jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył. Ile my umieliśmy rozmawiać, ile czasu wisieć na słuchawce. Czasami tylko po to, żeby słyszeć oddech drugiej osoby i nic się nie odzywać, czasami dlatego, że chciałeś mieć namiastkę biura, że potrzebowałeś usłyszeć ode mnie potwierdzenie, że to jak myślisz jest ok... Bardzo tego potrzebujesz, tak samo jak patrzenia mi w oczy podczas gdy rozmawiasz z kimś przez telefon. Ooo dygresja, przypomniało mi się. Pamiętam jak mieliśmy spotkanie z prezesem, jak przygotowywaliśmy prezentacje, siedząc do 21 w pracy, jak odwoziles mnie do domu i była taka ulewa, że zalało nam ulice i trzeba było złamać prawo i pojechać przez trawę, jak się śmialiśmy, że jak będzie mandat to płacimy na pół, i jak po tym odstwieniu mnie do domu, siedzieliśmy od 23 - 1,5h na telefonie dalej komentując i szukając najlepszych rozwiązań pokazania danych, jak Twoja się wkurzała, że o tej porze to już się nie rozmawia o pracy i jak Ty ją pięknie uciszałeś... Tyle rzeczy chce zapamiętać, było tyle pięknych chwil, tyle uśmiechów i radości. Tak bardzo chce to wszystko pamiętać! Ale wracajac do tematu. Czasami umawialiśmy się, że wpadniemy na chwilę do pracy, po części też żeby zobaczyć siebie. Zazwyczaj umawialiśmy się pod mostem i zgarniałeś mnie jadąc do pracy. To był naprawdę dobry rok. To był rok, w którym kupiłam Ci pierwszy prezent na urodziny, tak starannie dobrany. Hehe tak wtedy myślałam, ale teraz już wiem, że mój wobler był stanowczo za mały, do ryb które Ty łowisz. Przez pandemię, nie mogłam złożyć Ci życzeń, zrobiłam zdjęcie Twojego prezentu, dopisałam życzenia i wysłałam Ci MMS, byłeś bardzo zaskoczony. Finalnie wysłałam Ci ten prezent pocztą. Podobno kiedyś go użyłeś ale nic nie złowiłeś. I kolejne historie do opowiedzenia z tego roku, mój parapet, nasze sms w przed dzień mojego wyjazdu na Hel, rzęsy zwane brwiami, kawa i obiad podczas mojego urlopu i stały kontakt podczas moich 2 tygodni wolnego. Mieliśmy łącznie tylko 2 dni, w których nie rozmawialiśmy ze sobą. Ale to już wspomnienia na kolejny rozdział naszej historii. 

Komentarze

Popularne posty