Nasza historia cz. 1
Wszystko zaczęło się w lutym 2018 roku. Pojawiłam się w tej firmie, pełna obaw czy podołam, czy ludzie będą fajni, co będę tak naprawdę robić. Ale jakoś poszło. Zespół był dla mnie bardzo ok, wasze żarty brałam z przymrużeniem oka, wierząc, że z czasem jakoś to będzie. Na Ciebie nie zwróciłam w ogóle uwagi. Wysoki i masakrycznie chudy i jeszcze te ręce, na których widać te żyły... Fujj, zupełnie nie mój typ no i jeszcze do tego blondyn. Ogólnie to mnie strasznie wkurzałeś. W ogóle nie szanowałeś mojej pracy, o wszystko musiałam wręcz Ciebie błagać żeby uzyskać jakąś odpowiedź, było ciężko Ciebie zrozumieć. Z czasem, polubiłam Twoje poczucie humoru i to, że umiesz tak rozbawić nasz zespół na przekór I. Zawsze było wesoło na tych zebraniach. Później dowiedziałam się, że masz żonę i dzieci (!!!) i to 2 już w wieku szkolnym. I kolejny szok, gdy dowiedziałam się ile masz lat... Nieee, to nie możliwe, to jest za dużo, przecież Ty wyglądasz na 10 lat młodszego.. A później był wyjazd E. na 3 miesiące. Niby żartem mówiłam, że na pewno nie będę Ci pomagać, ale w głębi duszy, bardzo się z tego cieszyłam. Przykładałam dużą wagę do tego o co mnie prosisz. Z czasem zrozumiałam, że w ogóle mojej pomocy wtedy nie szanowałeś i umniejszałeś moją rolę, nie mogę się z tym zgodzić, ale cóż, taki już Twój urok. W okresie tych 3 miesięcy, mieliśmy wyjazd integracyjny, na którym zobaczyłam Cię trochę z innej strony i świetnie bawiłam się w Twoim towarzystwie. Uczyliście grać mnie w bilard, Ty, K. i chyba D. Ale najbardziej pamiętam jak stanąłeś za mną, pochylając się do mojej twarzy i nakierowując moją rękę i kij by uderzyć w bile... Miałam przez ułamek sekundy wrażenie, że się przystawiasz, ale szybko tę myśl odgoniłam, dużo alkoholu i głupie myśli w głowie. Ale... Czułam się wtedy dobrze... Pamiętam później długie rozmowy na sofie z K. i R. i to jak spałeś na moich kolanach, głaskałam Cię po głowie...albo mi się wydaje... I jak później przez 3h szukałeś swojego pokoju, jak zawsze radochy jest z Tobą co nie miara. Kolejny dzień był dla mnie dziwny i czułam się nie swojo. Wracałeś w tym dniu do domu, i było mi przykro, że nie zostajesz jeszcze na jeden dzień. I czułam zazdrość, gdy się okazało, że wraca z Tobą Ka., tak bardzo chciałam być na jej miejscu... I to były dla mnie dziwne uczucia... Chyba jeszcze się nimi nie przejmowałam, ot taki szybki flirt. Później wróciła do pracy E. i już z Tobą nie pracowałam bezpośrednio, ale trochę więcej ze sobą rozmawialiśmy, czasem chodziłam z Wami na obiad. Duża ilość śmiechu nadal była obecna. I nastał rok 2019. I nasza impreza firmowa w lutym. Bardzo mi zależało, żeby ładnie w tym dniu wyglądać, od kilu miesięcy bardziej o siebie dbałam i chciałam pokazać rezultat tych starań. Przy naszym stoliku wszyscy byli już obecni, z wyjątkiem Ciebie i A. i pamiętam Wasze zdziwienie na mój widok i komplementy, które od Was usłyszałam. Bardzo mnie to speszyło, ale było mi miło. I nastał ten nasz bal... Duża ilość alkoholu we krwi dodała mi odwagi i dużej dawki radości. Tę imprezę tak naprawdę spędziliśmy razem, może bez kilku wspólnych tańców. Świetnie się z Tobą bawiłam, czułam się przez Ciebie adorowana, po prostu magia. Pamiętam nasze zdjęcia grupowe w fotobudce, dalej je mam i dalej się ruszają. Pamiętam również jak koło 24 powiedziałam Ci niby żartem, niby śmiechem "Ehh, gdybyś Ty nie miał żony, to naprawdę..." nie wiem czy to usłyszałeś, a ja nie wiem czemu to powiedziałam... Nie pamiętam 3h z tej nocy ale od innych osób wiem, że bawiliśmy się chyba najlepiej ze wszystkich. Klękałeś przede mną, tak mówią... Pamiętam, że cała Twoja biała koszula była w mojej szmince, za niska jestem. Tę koszule musiałeś prać u mamy, żeby w domu nie było awantury. Następnego dnia był kac, a na dole, przed wejściem na śniadanie, gdy się zobaczyliśmy wpadliśmy sobie w ramiona, jak byśmy nie widzieli się wieki, pocałowałeś mnie wtedy w czoło lub policzek i każdy zwracał na nas uwagę, że znowu razem, jak całą ostatnią noc, o co tutaj chodzi? O nic, my po prostu dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Gdy wracałam do domu czułam i szczęście i ogromnego kaca moralnego. Za moje zachowanie, za moje słowa do Ciebie... W ogóle siebie nie poznawałam. Ja zawsze zgodna ze swoimi zasadami, a jedną z zasad najważniejszych jest, że czyjś mąż jest po prostu nietykalny... Chyba lepiej napisać była to jedna z tych ważnych zasad... Wtedy po raz pierwszy napisałam do Ciebie prywatnego sms z prywatnego numeru, czy dojechałeś szczęśliwie. To był sms jakich później było wiele.... Po naszej firmowej imprezie zazwyczaj już razem chodziliśmy na obiad czy kawę, aaa no i oczywiście na niewidzialne papierosy. Wtedy też pojawiły się pierwsze plotki, gadali o nas, nie wiem czy je słyszałeś? Ja je bagatelizowałam śmiechem, teraz jest zupełnie inaczej, ale o tym później... Na tych wspólnych obiadach, często byliśmy sami, pamiętam jak powiedziałeś, że widzisz jak się zmieniłam... Wow byłam w szoku, że w ogóle to zauważyłeś (tak, jesteś dobrym obserwatorem, przekonałam się o tym później) albo pamiętam, choć już nie wiem może mi się to wydawało... Byliśmy większą grupą na obiedzie, siedzieliśmy przy oknie, naprzeciwko siebie, nasze łokcie leżały na stole obok siebie i mam wrażenie, że specjalnie starałeś się dotknąć mojej ręki, pogłaskać... Ale nie wiem, może mi się wydawało. Ahh trzeba jeszcze pamiętać o zmianie miejsc w biurze, siedziałeś teraz na samym końcu, odwrócony w moja stronę, trochę po ukosie, dzieliły nas może 2 biurka, i tego jestem pewna patrzyłeś na mnie, zerkałeś, czasem się uśmiechałeś, czasem szybko odwracałeś głowę. Tego sobie na pewno nie wymyśliłam. Ja również patrzyłam w Twoją stronę coraz częściej i cieszyłam się jak nasze oczy spotykały się w tym samym miejscu. Właśnie... Te Twoje oczy, to od nich tak naprawdę wszystko się zaczęło... Okazało się, że E. chce odejść z pracy, czyli że będziesz potrzebować kogoś do pomocy, wyznaczona została osoba z innego działu, nie pomyślałeś wtedy o mnie... I było mi z tego powodu bardzo przykro. W międzyczasie okazało się, że znowu chcą Cię zwolnić. Wiedziałam o tym, ale wszystko było owiane tajemnicą, musiałam liczyć te cholerne plany realizacji, które rzekomo miały Cię pogrążyć... Czułam się jak oszustka, nic nie mogłam Ci o tym powiedzieć i to mnie rozwalało od środka, nie chce nigdy więcej tego przeżywać. Cały czas się wahałam, powiedzieć Ci o tym czy nie.. Nie powiedziałam... Ale jakoś z tego wybrnąłeś, znowu, kolejny raz. Różne działania w naszej firmie spowodowały, że ta osoba, z którą miałeś pracować jednak przyjść do Ciebie nie mogła. Byłeś zły z Tego powodu, że znowu będziesz musiał radzić sobie sam. Byliśmy wtedy na kawie, zaproponowałam Ci swoją kandydaturę, trochę żartem, trochę na poważnie. Byłeś tym pomysłem zaskoczony, ale chyba po chwili całkiem przypadł Ci on do gustu. Poszliśmy razem do J. nie była na początku do tego przekonana. Później każde z nas było u niej jeszcze raz, przekonując ją do tego pomysłu. Ty mimo jeszcze braku jasnego pozwolenia już pomału wdrażałeś mnie w pracę i nowe obowiązki. Pojechałeś na majówkę, na atomowe szczupaki. Zapytałam się J. czy jest odpowiedź na naszą propozycję i jest, w końcu odp. twierdząca. Pamiętam, że napisałam Ci sms, chyba ucieszyłeś się z tego co przeczytałeś?
I od tego momentu wszystko się zmieniło i nic już nie było takie samo.
Komentarze
Prześlij komentarz
Boisz się ciszy?